Na początku grudnia 2015 r. otrzymałem wiadomość z NFZ o skierowaniu mnie na leczenie sanatoryjne w Szczawnie-Zdroju. Spojrzałem na mapę – jest to miejscowość położona koło Wałbrzycha, w rejonie bogatym w zabytki no i… „złoty pociąg” 🙂 Grudzień nie przewidywał mrozu i opadów śniegu – oczywistością było dla mnie zatem, że zabiorę ze sobą rower.
Po przybyciu do Domu Zdrojowego przydzielono mnie do 4-osobowego pokoju. Rower musiał mieszkać w szatni, ale miał tam bardzo dobre warunki. W dniu 11 grudnia udałem się na pierwszą wyprawę rowerową do Wałbrzycha. W informacji turystycznej otrzymałem mapy z zaznaczonymi miejscami, które mogę zwiedzić w promieniu 40 km. Jeszcze tego samego dnia odwiedziłem Muzeum Porcelany. Przed rozpoczęciem zwiedzania zakupiłem w kasie Znaczek Turystyczny (ZT) i wlepki. Podczas zwiedzania prowadziłem rozmowę z panią przewodnik. Jak się okazało, nie tylko znała ona ideę ZT, ale nawet zamierza zorganizować zlot ich kolekcjonerów. Póki co regionalny, ale po mojej sugestii rozważy nawet ogólnopolski.
12 grudnia, sobota – nie mam zabiegów, a więc zaraz po śniadaniu rower i kierunek Walim, po kolejny ZT. Po drodze zwiedzam Muzeum Górnictwa i Sportów Motorowych „JMMAZUR.ORG”. Tu też spotykam bardzo ciekawego człowieka – Jerzego Mazura – wielokrotnego reprezentanta i mistrza Polski w wyścigach samochodowych, uczestnika rajdów Paryż-Dakar i Monte Carlo. Bardzo mile spędziłem ponad dwie godziny, wiele się dowiedziałem. ZT w tym muzeum nie ma, ale wpisałem się do księgi pamiątkowej wraz z sugestią ich wprowadzenia. Na trasie do Walimia odwiedziłem jeszcze miejscowość Jugowice, gdzie znajduje się „Włodarz” – największe podziemia projektu RIESE. Księgi i ZT brak. Zostawiłem więc ulotki i wizytówki, skonsumowałem grochową z kuchni polowej i ruszyłem dalej do Walimia. Tu ZT widać było z daleka. Do bazy noclegowej wróciłem dopiero w godzinach wieczornych.
14 grudnia, niedziela – tym razem udałem się na wycieczkę autokarową do Pragi. Wzbogaciłem się o trzy ZT i kilka wlepek (choć spodziewałem się, że uda mi się kupić ich więcej ), ale jak to na autokarowej wycieczce bywa, czas był ograniczony. Jeszcze kiedyś tam pojadę, jednak na rowerze.
15 grudnia – wcześnie skończyłem zabiegi i udałem się do Zamku Książ. Zwiedziłem też stadninę koni oraz palmiarnię, a do kolekcji przybył mi kolejny ZT. Udałem się również do biura promocji w Szczawnie-Zdroju, gdzie spotkałem się z członkami Towarzystwa Miłośników Szczawna-Zdroju, którym opowiedziałem o idei ZT i zaproponowałem, aby taki znaczek zamieszkał też w Domu Zdrojowym i Pijalni Wody, a my, kolekcjonerzy, na pewno po niego przyjedziemy.
19 grudnia – kolejna dłuższa wyprawa rowerowa, tym razem do historycznej stolicy Księstwa Świdnicy. Tam też zwiedzam Kościół Pokoju, wieżę ratuszową, Muzeum Dawnego Kupiectwa i piwnicę ratuszową, w której mieści się restauracja o bardzo ciekawym wystroju. Właścicielkę zapoznałem z moim hobby i wpisałem się do księgi gości. W drodze powrotnej zajechałem do Witoszowa Dolnego, gdzie zwiedziłem Muzeum Broni i Militariów.
20 grudnia zrezygnowałem z jazdy na rowerze i wspiąłem się na najwyższą górę w tej okolicy – Chełmiec (851 m n.p.m.). Schronisko na szczycie było nieczynne, więc odpocząłem przy metalowym krzyżu. W drodze powrotnej zatrzymałem się przy kompleksie Dworzysko (stadnina koni i zabytkowe budynki, w których mieszczą się restauracje i hotel). Tam również pozostawiłem ślad ZT.
21 grudnia udałem się do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jedlinie Zdroju po kolejny ZT. Przy wjeździe do miasta stoi piętrowy budynek, a w nim mieści się „Oberża PRL”, która zaprasza w swoje gościnne progi, aby przypomnieć gościom, jak żyło się w czasach PRL-u.
23 grudnia jadę do Wałbrzycha, do Parku Wielokulturowego Stara Kopania – muzeum nieczynnej już kopalni. Znajduje się tam wiele ciekawostek związanych z górnictwem. Można też przyjemnie odpocząć w kopalnianej kawiarence, smakując „ciasto sztygarowej” i popijając „gorącą Barbarę” (wrzątek z imbirem, goździkami, cynamonem, brązowym cukrem i syropem malinowym) – PYCHOTA!!!
24 i 25 grudnia świętuję – nie jadę nigdzie i odpoczywam.
26 grudnia po śniadaniu wyjazd w kierunku Kamiennej Góry i Krzeszowa. W pierwszej z tych miejscowości zwiedziłem podziemia, w których w czasie II wojny światowej najprawdopodobniej mieściły się laboratoria Hitlera – projekt „ARDO”. ZT niestety brak. W Krzeszowie zwiedziłem Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej – wlepki były, ale ZT również i tutaj brak.
27 grudnia – ostatnia moja wypraw rowerowa, tym razem do Rogoźnicy, gdzie mieści się muzeum na terenie byłego obozu koncentracyjnego GROSS-ROSEN. Zaduma. Straszne, co więzieni tutaj musieli przejść, jak ciężko pracowali w kamieniołomach za kromkę chleba…
W kolejnym dniu pobytu w Szczawnie-Zdroju odwiedziłem Muzeum Modelarstwa i Lotnictwa w Miniaturze, spotkałem się tam z ciekawym człowiekiem – pilotem i pasjonatem lotnictwa.
Bardzo miło spędziłem tych 21 dni, podczas których przejechałem ponad 430 km, zwiedziłem wiele ciekawych miejsc i zdobyłem dwie odznaki krajoznawcze: Odznakę Ziemi Wałbrzyskiej i Odznakę Ziemi Wałbrzyskiej za Wytrwałość. Moje zbiory powiększyły się też o 8 Znaczków Turystycznych oraz o wiele materiałów promocyjnych regionu wałbrzyskiego. Z przykrością muszę jedynie stwierdzić, że złotego pociągu nie znalazłem… Ale jeszcze tu wrócę.
Bogusław Monczyński