List od Ani
Poprowadziłam dziś (6 II) wycieczkę ulicami naszego mokrego i smutnego miasta (Łodzi). Deszczyk siąpił radośnie z różnym natężeniem (widać na zdjęciach). Wędrówkę zaczęliśmy tradycyjnie od „kolebki” naszego miasta, czyli okolic rzeki Łódki (wcześniejsze jej nazwy to Starowiejska i Ostroga), idąc wzdłuż jej koryta czyli ul. Północną, dalej udaliśmy się na prywatną ulicę Samuela Salzmana, czyli ul. Solną, szczęśliwie docierając do ul. Średniej czyli Pomorskiej. Starając się unikać błotnych pryszniców, bohatersko przemierzaliśmy ul. Widzewską, czyli Jana Kilińskiego. Na rogu ul Widzewskiej i Dzielnej podziwialiśmy Hotel Polonia Palast marząc przez chwilę, aby stać się długo oczekiwanymi tam gośćmi (ech! ten luksus! ciepła woda, miła obsługa, elektryczność, winda no i apartamenty…). Niestety czas nieubłaganie płynął do przodu, więc odwiedziwszy bajecznie kolorową Cerkiew i „rzucając” okiem na zabytkowy Dworzec Łódź Fabryczna ruszyliśmy „z kopyta” na ul. Przejazd wspominając o ul Nawrot, dzielnie dotarliśmy do Targowej, a stamtąd w linii prostej znaleźliśmy się na ul. Głównej w nowo powstającej „Nowej Dzielnicy”. I tak mieszając teraźniejszość z przeszłością znaleźliśmy się w dżungli zielonej i pachnącej, że trudno nam było w to uwierzyć. Mamy dokumentację zdjęciową więc nie było zbiorowej halucynacji! Docelowo zebrało się nas 20 osób! Po opuszczeniu tego raju kontynuowaliśmy marsz poprzez smutny park (pomniki przyrody), jeszcze smutniejszą ul. Sienkiewicza i całkiem ponurą ul Moniuszki, aż na ul. Traugutta zaświecił nam wszystkim promyk nadziei w postaci złocistego płynu pachnącego chmielem. Pijąc piwo, zagryzając je chlebem ze smaluszkiem i twarożkiem wesoło gwarzyliśmy o wiosennych planach, pogodzie i zbliżającym się koncercie w kościele pw. Św. Mateusza.
Ania Domagalska