Kurs znakarzy szlaków rowerowych w Tarnowie
W dniach 9-11 czerwca 2006 r. odbył się w Tarnowie kurs znakarzy szlaków rowerowych. Po długim okresie oczekiwania na kandydatów do udziału w kursie zgłosiły się 22 osoby. Przez trzy dni odbywały się wykłady, a w sobotnie przedpołudnie wszyscy udali się na zajęcia praktyczne na szlakach rowerowych w okolicy Tarnowa. Na koniec kursu odbył się egzamin. Komisja egzaminacyjna w składzie: Zbigniew Boroński (Koordynator szlaków rowerowych PTTK), Andrzej Łabno (Prezes Zarządu Oddziału PTTK „Ziemi Tarnowskiej” w Tarnowie) i Krzysztof Mieczkowski (członek KTKol. ZG PTTK) pozytywnie oceniła wiedzę i umiejętności kursantów nadając im uprawnienia znakarza szlaków rowerowych.
Stefan napisał(a):
28 czerwca 2006 @ 12:32
Jako uczestnik kursu, o całym przedsięwzięciu mogę tylko powiedzieć: to było bardzo potrzebne. Miast pisać szerzej o całym kursie, skoncentruję się na tym, co było dla mnie wyjątkowo treściwe oraz na tym co miało wymiar ponad szkoleniowy.
Kilka tygodni przed kursem otrzymaliśmy materiały dydaktyczne oraz wyczerpujące dla nas treści dot. organizacji zdarzenia. Trzeba pogratulować Panu Andrzejowi Łabno i Stanisławowi Tomaszkowi, że w żadnym momencie nie byliśmy przykro zaskoczeni. Kwaterunek, wykłady, zajęcia terenowe – wszystko działało jak w zegarze. Nic dziwnego, że i Oddział „Ziemi Tarnowskiej” jest, jak zauważyliśmy, w dobrej formie.
Na początku wykładów Pana Zbigniewa Borońskiego zacząłem skrzętnie notować, często zakulisowe wieści nt. genezy szlaków rowerowych w naszym kraju. Zaraz doszedłem jednak do wniosku, że zbraknie mi zeszytu, pozostałem więc przy słuchaniu. Przez 3 dni otrzymaliśmy sporą porcję wiadomości prosto z pieca. Byłoby niedobrze, abym tego co słyszałem nie przeczytał jeszcze kiedyś spod pióra Pana Zbigniewa. Co do kolizji zajęć dnia pierwszego z meczem Polska – Ekwador … cóż, mogły się one przeciągnąć dłużej. Absolutnie nie jest moim zamiarem kadzić Panu Krzysztofowi Mieczkowskiemu, ale przekaz informacji, jaki otrzymaliśmy od niego na zajęciach był rzeczowy, zwięzły i zjadliwy dla ucha. Każdy usłyszał wyczerpującą odpowiedź na nurtujące go i zadane pytanie. To uspokaja, bo mogłem postrzec, iż w Komisji pracują ludzie konkretni, a deklaracje pomocy ze strony Pana Zbigniewa Borońskiego i Pana Krzysztofa pozwalają myśleć, że o nas terenowcach będzie się w Warszawie pamiętać. Pomijając główny cel kursu – uzyskanie uprawnień, mogliśmy zweryfikować swoją dotychczasową wiedzę na temat znakowania, potrzebną nie tylko na szlakach rowerowych.
Pamiętam czas, kiedy my znakarze szlaków pieszych spotykaliśmy się walnie na Senatorskiej raz w roku i jak na pospolitym ruszeniu przyjmowaliśmy nowe informacje dotyczące Instrukcji i naszej pracy. Komentarze sypały się na bieżąco, każdy kto miał przekonanie i chęć wypowiedzi mógł swoje poglądy lub pomysły wyrazić na głos. Wprawdzie obrady przebiegały dość żywiołowo, ale nie było szans dla jakichkolwiek niedomówień czy pominięcia błędów w treściach regulujących sprawy szlaków. Z pewnością takie gremium wprowadzało dużo rozbieżności w postrzeganiu tematów, ale poddawało również pod rozwagę praktyczne aspekty pracy znakarskiej. Dzięki temu zmieniająca się wówczas Instrukcja miała dużo większe szanse sprawdzenia się w realiach terenowych. Działa się wtedy równolegle rzecz nie mniej ważna. Znakarze wiedzieli, że problemy, z którymi stykają się na co dzień zostaną rozpatrzone, niezbędną informację otrzymywali jak świeże bułeczki i mogli w każdej chwili oczekiwać satysfakcjonującej interpretacji. Mieli wreszcie możliwość bezpośredniego kontaktu pomiędzy sobą i wymiany bardzo cennych, praktycznych doświadczeń. Nasza praca może wydawać się dla kogoś zajęciem banalnym, co oczywiście jest bzdurą, ale z własnego doświadczenia wiem, że podobnie jak w innych dziedzinach nasze rzemiosło ewoluuje. Mieliśmy okazję pochwalić się lub posłuchać kolegów nt. organizacji zespołu, technik znakowania, materiałów na szablony, sposobów ich wykonania, jakości i producentów farb, nieoczekiwanych zdarzeń na szlaku itd.
Ta moja refleksja odbiegła od właściwego tematu, jakim jest kurs tarnowski, ale miałem w tym swój cel. Ten właśnie kurs to dla mnie jedyna okazja od lat, by spotkać się i pogadać nie tylko z kolegami, z którymi spotykam się w Oddziale, ale w szerszym, egzotycznym wręcz gronie. Składam więc głęboki pokłon w kierunku Pomysłodawców szkolenia oraz sumiennych i życzliwych Organizatorów.
Stefan Kazanowski