Zalew Sulejowski
W trakcie dłuższego weekendu majowego (1-3 maja) grupa kaliskich rowerzystów tym razem postanowiła pojeździć po województwie łódzkim. Pierwsze miejscowości, które mijali na swej drodze, to: Andrespol, Zielona Góra, Karpin, Zamość i Żywocin. Na obrzeżach Tomaszowa Mazowieckiego, w pasiece Jaros, cykliści poświęcili więcej czasu na zapoznanie się z produktami regionalnymi tej firmy. W Smardzewicach nad Zalewem Sulejowskim, na terenie zakonu o.o. franciszkanów, uczestnicy rajdu mieli zaś swoją docelową przystań.
2 maja towarzystwo zaliczyło:
Jeleń – opustoszały bunkier kolejowy,
Spałę – Centralny Ośrodek Sportu i Rekreacji, drewniany kościółek w stylu polskim, zabytkowy żelbetonowy most na Pilicy, okazałe pomniki przyrody,
Konewkę – kompleks niemieckich schronów,
Inowłódz – opustoszały kościół św. Idziego, ruiny zamku Kazimierza Wielkiego.
O godz. 14.00 w miejscowości Fryszerka, w smażalni mieszczącej się w starym młynie wodnym, cykliści zafundowali sobie świeże potrawy rybne. W pobliskim Anielinie natomiast, w środku lasu, oddali cześć poległym żołnierzom, którzy w 1940 r. zostali otoczeni przez wojsko niemieckie. W wyniku tego cały szwadron majora Henryka Dobrzańskiego został rozbity. Miejsce to nosi nazwę „Szaniec Hubala”. 4 km dalej, w miejscowości Poświętne, wznosi się Sanktuarium Świętej Rodziny z pięknymi malowidłami i kinową przygodą związaną z filmem „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Bezpośrednio tutaj bowiem i w najbliższych okolicach nakręcono m.in. sceny z wiszącym na spadochronie Frankiem, uderzeniem drągiem w głowę, przegranymi oficerkami Dolasa i pobytem w lesie na polu minowym z krową.
3 maja – najedzeni i wymodleni udajemy się w drogę powrotną, kierując się w stronę Łodzi, gdzie mieszka nasza towarzyszka Ewa. Wcześniej jednak jeden z uczestników ma poważny defekt roweru. Dzwonimy po nasz transport (który nam towarzyszył non stop) i problem rozwiązany. Po drodze zaliczamy kolejny umówiony punkt do zwiedzania, którym jest stadnina koni w Bogusławicach. Pan przewodnik, Zbigniew, oprowadza nas po całym kompleksie, by następnie ugościć nas w pomieszczeniu pałacowym wykwintnym obiadem. Niestety – burzy i późniejszego deszczyku nie udało się ominąć, dlatego lekko przemoczeni (ale wszyscy i tak zadowoleni), pakujemy nasze jednoślady i wracamy do Kalisza.
Relacja: Jarosław Karpisiewicz
Zdjęcia: Hubert Mak