Pogranicza czar
Pogranicza czar – migawki i wrażenia z trasy „Wzdłuż granicznej rzeki Bug aż po Chełm” zorganizowanej przez Klub Turystyki Rowerowej „Koło” z Białegostoku w dniach 26.04. – 4.05.2014 r. Rajd rowerowy trasą, gdzie toczy leniwie swoje wody Bug, jedna z tak dużych dzikich, nieuregulowanych rzek.
Po zbiórce na dworcu w Białymstoku, sprawnym zapakowaniu rowerów, wyjechaliśmy pociągiem o godz. 8.13 do Czeremchy, gdzie powitał nas symbolicznym szampanem 10-ty uczestnik rajdu z Hajnówki. Już w pełnym składzie ruszyliśmy. Ja w nieznane i niewiadome. Pierwszy raz tak daleko i na tak długo, ale przecież najwyższy czas realizować marzenia!
Dzień 1: Kraina cudów i legend /około 90 km/
Trasa była urokliwa. Pierwsza miejscowość Zubacze została mi w pamięci dzięki malowniczej, lśniącej złotem cebulastej kopule świeżo odnowionej cerkiewki. Następnie wjechaliśmy do Klukowicz, a tam drewniany, zniszczony /ale zachowany jako jeden z nielicznych/ obszerny, romantyczny dwór z pocz. XIX w. z dwoma ganeczkami, podcieniami na kolumnach.
Podgrupa urządziła „wypad” do bliskiej granicy z Białorusią.
W Tokarach /przygranicznej wsi przeciętej brutalnie po II wojnie światowej wschodnią granicą/ przywitał nas śliczny, modrzewiowy kościół przypominający podkarpackie świątynie. Falistą asfaltówką wśród lasów Puszczy Mielnickiej dotarliśmy do zagubionej w lesie błękitnej cerkiewki na uroczysku Koterka z cudownym obrazem i źródełkiem. Uzdrawiająca woda była chłodna i smaczna. Tuż przy granicy z Białorusią zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i zamieniliśmy kilka słów z pogranicznikami.
Dalej przez Puszczę, mijając Radziwiłłówkę, przyjechaliśmy do cudownego źródełka Sidzionka, gdzie wg legendy zapadła się pod ziemię cerkiew i gdzie jeszcze czasem można usłyszeć jej dzwony. Niemal po drugiej stronie drogi kolejne cudowne miejsce – Św. Góra Prowały, legendarne miejsce kultu prawosławnych Podlaszuków. Tu ukrywano podczas najazdów tatarskich cudowną ikonę Spasa Zbawiciela, czczoną potem na Świętej Górze Grabarce. Przez Moszczonę Królewską, szlachecką wieś bojarów putnych, docieramy na pierwsze spotkanie z mętnym, rozległym Bugiem na starym, „klimatycznym” moście we Fronołowie. Potem przez morenowy, górzysto-piaszczysty krajobraz dojechaliśmy do Starych Mierzwic i dalej już Nadbużańskim Szlakiem Rowerowym do Serpelic. Zwiedziliśmy kościół, w którym właśnie odbywał się ślub, zerknęliśmy na klasztor Kapucynów. Przez Gnojno, Stary Bubel /drewniany kościół – dawna cerkiew unicka z 1740 r./ dotarliśmy do Janowa Podlaskiego około 18.30 na pyszną pomidorówkę z lubczykiem i równie pyszne pierogi z mięsem /za co jednogłośnie pokochaliśmy kwaterę agro/. Po „pysznościach” nasz gospodarz, koniarz-pasjonat zabrał nas do własnej, małej stadniny. I tu czekał nas show: wdzięcznie prezentowały się wysokie traki, na znak podawały kopyta, smukłe araby czuliły się do opiekunów i prosiły o nagrodę za pokaz, a kudłate kuce wychylały ku nam łby.
A następnego dnia o poranku wizyta w słynnej, historycznej stadninie koni arabskich, założonej dekretem carskim w 1817 r.
Dzień 2: Z nurtem Bugu z trudną historią w tle – mozaika religii i kultur /ok. 70 km/
Trasa wiedzie przez: Pratulin /wieś 13 męczenników – unitów, zastrzelonych w obronie wiary przez oddział carski w 1874 r./ , Lebiedziew /dawna wieś tatarska, z której ostał się jeno cmentarz wśród jałowców/, Kostomłoty /jedyna parafia neounicka w Polsce, gdzie sąsiadują ze sobą: dobrze zachowana cerkiew unicka z XVII w. i nowa cerkiew prawosławna/ i Kodeń /sanktuarium Matki Boskiej Kodeńskiej z obrazem wykradzionym przez właściciela tych dóbr, Mikołaja Sapiehę z kaplicy papieża w Watykanie/. Nocleg w Kodniu, położonym nad samym Bugiem, pięknie zagospodarowanym przez księży Oblatów.
Dzień 3: Co nam zostało z tamtych lat? Czy tylko klasztory, cerkwie, kościoły i czasami synagogi? /ok. 73 km/
Trasa: Jabłeczna /cudownie położony na nadbużańskich łęgach monastyr św. Onufrego/, Sławatycze, gdzie naprzeciw siebie stoją cerkiew i kościół katolicki, by odetchnąć wreszcie we Włodawie, która się reklamuje jako miasto trzech kultur.
Dzień 4: Z przygodami! Niejedną miejscowość Husynne nazwano… Nocleg jednak w Husynnem! /ok. 93 km/
Nasz główny punkt: Sobibór – zielony bór szumiący nad popiołami 251 tys. ofiar hitlerowskiej zagłady, dalej przez Dorohusk i krótki relaks nad emanującym spokojem zalewem Husynne.
Dzień 5: Stolica nie tylko ducha Bielucha /ok. 38 km/
Łapiemy głęboki oddech w Chełmie, przelotnej stolicy Polski w 1944 r. z pięknym, późnobarokowym zespołem katedralnym na wzgórzu oraz unikalnym podziemiem kredowym.
Dzień 6 i 7: „Polesia czar” /ok. 80 km + 70 km/, 2 noclegi w Sosnowicy
Pierwszy przystanek: Urszulin /siedziba PPN z hodowlą tylko tu występującego żółwia błotnego/. Przejechaliśmy przez Poleski Park Narodowy /zwany polską miniaturą tundry/ przez lasy, obok bagien i jezior, z połaciami kwitnącego już bagna, seledynowych liści borówki bagiennej, żurawiny błotnej, bobrka trójlistnego czy dorodnej, przypominającej kalię czermieni błotnej i rozległych białych pól wełnianki.
Nocleg w nadleśnictwie Sosnowica. Wreszcie ognisko z kiełbaskami, chórem żab i odgłosami ptaków w tle.
Kolejny dzień w Parku rozpoczynamy od Ścieżki Powstańców Styczniowych. Rowerem i pieszo, ścieżką przyrodniczą do dorodnego Dębu Dominika. Przez bór bagienny dostaliśmy się do dystroficznego jeziora Moszne, otoczonego pływającym kożuchem mchów, zw. spleją. Potem wiodła nas ścieżka „Spławy” przez brzezinę bagienną z licznymi czarnymi porzeczkami i torfowiska nad jezioro Łukie. Niezatarte wrażenie zrobiła skąpana w słońcu absolutnie wyjątkowa trasa rowerowa „Mietiułka”, prowadząca przez łąki i torfowiska. W mokradłach odezwał się do nas głucho i donośnie bąk. Zauroczeni pięknem Polesia dotarliśmy na „Durne Bagno” i do ścieżki ornitologicznej „Perehod” wokół kompleksu stawów.
Na koniec odwiedziliśmy głębokie, samooczyszczające się jezioro Czarne i gospodarstwo rybackie Libiszów, gdzie zaopatrzyliśmy się w świeżo wędzone ryby, które nadały lokalnego smaku wieczornemu ognisku.
Dzień 8: Survival – zimno, mokro, pod górkę i do celu daleko… ale czas dobry /ok. 110 km/
Nocleg w Janowie Podlaskim, w naszej ulubionej agrokwaterze.
Dzień 9: Promem przez Bug (Gnojno – Niemirów), Puszczę Mielnicką i pociągiem z Czeremchy do domu /ok. 55 km/
Czas na podsumowanie: trasa piękna, urozmaicona, w większości przez krętą dolinę Bugu z jej wysoczyznami, meandrami, starorzeczami, wyspami. W serce i pamięć zapadły mi najbardziej widoki i legendarne miejsca w Puszczy Mielnickiej oraz piękno i niemal egzotyka Polesia. A rower to jest to! Zwłaszcza wiosną i w dobrym towarzystwie…
„Rower jest wielce OK! Rower to jest świat” – mam ochotę śpiewać z Lechem Janerką.
Anka J.