XXIII Rajd „Zakończenie sezonu kolarskiego Wandrusa”
Po trzech rajdach, których bazy znajdowały się w polskich parkach narodowych: Karłów, Ojców i Krempna, meta ostatniego rajdu zakończenia sezonu znalazła się na podgórzu Beskidu Śląsko-Morawskiego we Frensztacie pod Radhosztem w północno-wschodnich Czechach.
Do bazy rajdu AUTOKEMP FRENSZTAT uczestnicy rajdu w dniu 20.09. /piątek/ w ilości 35 osób dotarli samochodami z różnych górnośląskich miejscowości: Bytom, Gliwice, Czerwionka – Leszczyny, Knurów, Rybnik i Żory. Reprezentowali oni następujące organizacje PTTK: CATENA Bytom, HUZY Gliwice, Komisja Kolarska Oddziału PTTK Rybnik, SOKÓŁ Żory i WANDRUS Żory, były również osoby spoza PTTK.
Po zakwaterowaniu większość wybrała spacer po urokliwym miasteczku Frensztat z rynkiem pokoju i mieszczańskimi kamienicami z XVII-XIX wieku, ratuszem, kamienną fontanną z posągiem Neptuna, kolumną zarazy z posągiem Panny Marii i barokowymi rzeźbami św. Floriana i św. Jana Nepomucena. Niektórzy dotarli do skoczni narciarskiej.
Stefan Piekoszowski wykorzystał czas na realizację swej nowej pasji; geocachingu – zabawy polegającej na poszukiwaniu skarbów, czyli ukrytych skrytek za pomocą odbiornika GPS odbywając wycieczkę szlakiem kapliczek na wzgórze nad Lichnowem, gdzie spotkał się z czeskimi miłośnikami tej formy spędzania wolnego czasu przy ognisku i pieczonych ziemniakach.
Wieczorem organizatorzy podgrzali w ognisku przygotowane przez siebie kociołki z przesmaczną zapiekanką. Były turystyczne śpiewy i polowe tańce. A na koniec głodni mieli jeszcze możliwość upieczenia kiełbasy.
Sobota to dzień wycieczki rowerowej na trasie Frensztat – Ticha – Koprzivnica -Przibor – Hukvaldy – Kozlovice- Ticha – Frensztat liczącej około 40 km, prowadzącej po górzystym terenie z typowymi czeskimi kopcami i kopeczkami.
W Koprzivnicy zwiedzono Muzeum Techniki z najpełniejszą kolekcją produktów marki TATRA, obejrzano słowacką strzałę – unikatowy czechosłowacki pociąg z 1936 r., który mógł poruszać się z szybkością 130 km/h i obejrzano start do biegu poświęconego pamięci wielokrotnego mistrza olimpijskiego w biegach Emila Zatopka, który urodził się w tym mieście.
W Prziborze odwiedzono dom rodzinny Zygmunta Freuda, gdzie znajduje się stała wystawa prezentująca znanego w całym świecie twórcę psychoanalizy.
Przed Hukvaldami odpoczynek przy źródełku Kopczanka, a potem już ruiny jednego z największych morawskich zamków ze stosunkowo dobrze zachowanymi murami, w których przez cały sezon turystyczny odbywają się różne imprezy rycerskie, muzyczne i kulinarne. Spacer po ruinach zamku z rozległym zwierzyńcem dał zwiedzającym dużo przyjemności.
W Kozlovicach zwiedzono muzeum z ekspozycją starej szkoły, historią gminy i jej sztuki sakralnej. Valaszski kozlovicki pivovar i jego wiekowe pomieszczenia dał wszystkim chwilę relaksu.
Do kilku miejsc dotarto dzięki hobby Stefana, o którym już pisałem wcześniej. Na górze Tabor jeszcze w Kozlovicach znajdują się dwie dziecięce skocznie narciarskie, na których w ciągu 19 lat wychowało się 10 mistrzów Czech w skokach.
W Tichej znajduje się kościół św. Mikołaja o ciekawym rodowodzie sięgającym 1510 r., w którym odnaleźć można przysłowie „At si bude, jak si bude ,przece jaksi bude, jeszte nikdy nebylo, aby jaksi nebylo.” Tam również 500-letni dąb, który w dawnych czasach służył jako pręgierz dla nieposłusznych poddanych pana z zamku w Hukvaldach, inni w tym czasie mogli na niego pluć. We wsi Ticha można było obejrzeć czynną akurat wystawę ogrodniczą z licznymi krzewami i owocami z 56. odmianami dojrzałych już jabłek i innymi ciekawostkami.
Wieczorem znów ognisko i tym razem bogata przekąska turystyczna przygotowana przez restaurację RYCHTA, w której jedliśmy śniadania i obiadokolacje. Oczywiście śpiewny i taneczny relaks.
W niedzielę, trzeci dzień rajdu, po likwidacji bazy w gościnnym campingu przenieśliśmy się do pobliskiego zabytkowego Sztramberka z zachowanym historycznym układem urbanistycznym, drewnianymi domami, pochylonym rynkiem i górującą nad miastem wieżą o nazwie TRUBA, skąd podziwialiśmy widoki na miasto i okoliczne góry i miejscowości.
Skonsumowaliśmy sławny produkt cukierniczy z piernika w kształcie rożka, pieczony w mieście Sztramberk i w okolicach. Legenda mówi, że tradycja pieczenia uszu zrodziła w związku z najazdem tatarskim na miasto w 1241 roku. Mieszkańcy Sztramberka ukryci na wzgórzu wypuścili wodę ze zbiornika, zatapiając obóz wroga. Podczas przeszukiwania obozu Tatarów mieszkańcy miasta mieli znaleźć worek pełny wypełniony odciętymi uszami, które miały być wysłane na dowód zwycięstwa tatarskiemu Chanowi. Sztramberskie uszy to pierwszy czeski produkt regionalny wpisany na listę UE w 2007 r.
Zwiedziliśmy także Jaskinię Šipka, gdzie odnaleziono szczątki neandertalskiego dziecka oraz wieżę widokową Bila Hora, ogród botaniczny i arboretum z różnorodną fauną i florą, jurajskimi skałami wapiennymi, jaskiniami i kamiennym labiryntem.
Miłośnicy gór – a takich wśród rowerzystów nie brakuje – prowadzeni przez przodownika GOT Zdzisława Bartczaka dotarli na Pustevny (1084 m) i dalej przez Radegast (1105 m) z figurą boga Radogosta i Radhoszt (1129 m) ze schroniskiem i kaplicą św. Cyryla i Metodego wrócili na parking w Roztoce.
Pełni wrażeń opuściliśmy gościnne Morawy.
Komandorem tego sprawnie przeprowadzonego rajdu był Tadeusz Jaśkiewicz z zespołem organizacyjnym: Anią Kostecką i Andrzejem Kornasem.
Tekst: Stefan Mehlich
Foto: archiwum klubu